Peterowi Brookowi, którego "Wielki Inkwizytor" gości właśnie we Wrocławiu, coraz trudniej mierzyć się z własną legendą. Mistrz odkryć formalnych wszedł na drogę wyciszonej opowieści - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
"Czemu nam przeszkadzasz?" - Wielki Inkwizytor wita tymi słowami Chrystusa, który zstąpił ponownie, by sprzeciwić się polowaniom na heretyków w XV-wiecznej Sewilli. "Czemu ciągle tu jesteś, czemu nie wycofasz się we własną legendę?" - pytają zachodni krytycy zniecierpliwieni niesłabnąca popularnością Petera Brooka. Pytania te stały się jeszcze głośniejsze po "Wielkim Inkwizytorze" (na podstawie fragmentu "Braci Karamazow"), spektaklu, który gości właśnie w Ośrodku Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralno-Kulturowych we Wrocławiu. Jak to się dzieje, że prosty, 50-minutowy quasi-monodram (rola Chrystusa jest niema) na podstawie ogólnie znanego tekstu ściąga tłumy widzów do paryskiego teatru Bouffes du Nord? Czym tu się zachwycać? Taki teatr w wykonaniu mistrza znamy już od dawna. Dlaczego więc kolejne, kameralne, wyczyszczone z eksperymentów formalnych przedstawienie Brooka miałoby być czymś więcej niż manierą, wytart�