Wszyscy znają piosenkę "Kasztany". Ale pewnie mało kto wie, że ona urodziła się w Trójmieście. Muzyka w Sopocie. Słowa we Wrzeszczu, na Sobótki. Tam mieszkała aktorka Krystyna Wodnicka. - Nie minęło wiele czasu, jak wymyślona przez nas w teatrze piosenka stała się przebojem wszystkich dancingów i festiwali. A już zupełnie zwaliło nas z nóg, gdy zaśpiewała to słynna Natasza Zylska. Ja oczywiście do dziś uważam się za ojca duchowego tego utworu - wspomina na łamach Dziennika Bałtyckiego Stanisław Michalski, emerytowany aktor Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Lata 50. Zdzisław Kordecki ma 16 lat i jeszcze nie wie, że kiedyś będzie aktorem. W kolejce SKM, do której wsiadł właśnie tego popołudnia, spotyka aktorkę Krystynę Wodnicką. Piękność o kasztanowych włosach. Staje jak wryty, bo dzień wcześniej widział ją w spektaklu "Żabusia" na deskach Teatru Wybrzeże (nagłe zastępstwo za inną aktorkę Władysławę Nawrocką i fenomenalna kreacja!). Był oczarowany! Do dziś nie wie, jak to się stało, że odważył się podejść do aktorki, przeciskając się przez stłoczonych w wagonie ludzi. Tak więc podszedł, przedstawił się, pogratulował. A potem ona wyszła na korytarz. Zapalić papierosa. Dzień wcześniej, a może dzień później. A może nawet zupełnie innej jesieni - tego nie pamięta już nikt - w Teatrze Kameralnym w Sopocie trwa przedstawienie. Po spektaklu grupa aktorów: Stanisław Michalski, Zygmunt Hobot, Zbigniew Korepta i Krystyna Wodnicka wpada na chwilę do Spatifu... Pierwsza zwrotka -