Cieszący się międzynarodowym rozgłosem inscenizatorzy o sławnych nazwiskach prześcigają się w pomysłach na spektakl operowy daleki od zamysłu kompozytora i librecisty (najchętniej włączając weń motywy perwersyjnie erotyczne albo wręcz obsceniczne, o jakich nie śniło się twórcom dzieła) budząc tym euforię niewielkiej tylko części audytorium, natomiast nie mająca nawet cząstki tego rozgłosu Jitka Stokalska potrafiła - frapująco! - przedstawić Mozartowski "Czarodziejski flet" tak, jak opera ta została napisana: w formie baśni o prostej i wyraźnie zarysowanej akcji, acz z głębszym filozoficznym podtekstem. Osiągnęła to na dodatek przy użyciu bardzo skromnego aparatu scenicznego, a co więcej - osiągnęła to pracując ze studentami uczelni muzycznej, nie mającymi przecież żadnego teatralnego doświadczenia. Mowa tu o przedstawieniu przygotowanym w styczniu siłami Wydziału Wokalnego i Wydziału Edukacji Muzycznej warszawskiej Akademii Muzycznej
Tytuł oryginalny
Dwa razy flet w Teatrze Wielkim
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 6