W niedzielę 4 sierpnia 2019 nad ranem, w wieku lat 90 w Domu Artysty Seniora w Skolimowie zmarł Kazimierz Orzechowski. Człowiek legenda. Kochany kolega i przyjaciel. Duszpasterz Środowisk Twórczych. Człowiek wielkiego serca i dobroci - wspomina Witold Sadowy.
Urodził się 3 marca 1929 roku w Gdańsku. Od dziecka interesował go teatr. Chciał być aktorem. Po maturze dostał się do Studia Iwo Galla. Pierwsze kroki na scenie stawiał w Teatrze Młodego Widza. Poznałem Kazia w latach 50-tych ubiegłego stulecia. Zaangażował się do Państwowego Teatru Polskiego w Warszawie. Przyjechał z Krakowa. Pracował w teatrach krakowskich, którymi kierował wówczas Karol Frycz. Był aktorem o szlachetnych, delikatnych warunkach zewnętrznych. Grywał też tego rodzaju role na scenie. W Warszawie zapamiętałem go z roli Pazia w "Marii Stuart" Juliusza Słowackiego w Teatrze Polskim z Niną Andrycz w roli Marii Stuart. W tym czasie sztukę grano codziennie. Wolne były tylko poniedziałki. Nie było zmiennego repertuaru. Zajęty byłem codziennie w swoim teatrze. Czasem grałem trzy razy dziennie, jak to miało miejsce z "Szatanem z 7-klasy". Nie miałem czasu na chodzenie do innych teatrów. Jak tak to ma miejsce dzisiaj, kiedy jestem emerytem.