Premierą operetki Paula Abrahama "Wiktoria i jej huzar" rozpoczęła swoją działalność Operetka Poznańska. Nie było orkiestry, chóru, baletu, był natomiast entuzjazm kilku zapaleńców. Operetka nie miała też i ciągle nie ma własnego budynku - pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.
- W zniszczonym wojną Poznaniu trudno było - pisał w swoich wspomnieniach Zbigniew Szczerbowski, pierwszy dyrektor Operetki Poznańskiej - znaleźć salę posiadającą przynajmniej elementarne warunki dla stworzenia zawodowego teatru. Byłem pełen zapału i przekonania że jeśli uda się znaleźć salę wyposażoną w scenę, na pewno starczy mi sił do stworzenia nowej placówki". Udało się. - Przyjechałem do Poznania w 1955 roku z Operetką Warszawską. Graliśmy "Księżniczkę czardasza" - mówi Jerzy Golfert. - I wtedy Zygmunt Szczerbowski zaproponował mi pracę w tworzonej przez siebie operetce. Przyjechałem do Poznania w styczniu 1956 roku. Pamiętam więc, jak sam dyrektor nosił worki z cementem i deski, aby ucywilizować budynek przy ulicy Niezłomnych. W tamtych pionierskich czasach Szczerbowski ze swoich pieniędzy płacił za noclegi w hotelach. Byłem już wtedy znany i chodziłem z nim po urzędach. On załatwiał sprawy, a ja świeciłem twarzą. Pierwsi d