"Matka Makryna" wg Juliusza Słowackiego i Jacka Dehnela, monodram w reż. i wykonaniu Ireny Jun w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Marcin Pieszczyk w tygodniku Wprost.
Monodram to chyba najtrudniejsza ze scenicznych form - dla aktora, pozbawionego "pomocy" kolegów i zmuszonego do zapamiętania długich partii tekstu, ale i dla widzów. Ci, przyzwyczajeni zwykle przez teatr do parady atrakcji, nagle muszą skupić uwagę na jednej postaci i na słowie. Wieczór z Ireną Jun to przedstawienie, które powinien zobaczyć każdy adept aktorstwa. Oczywiście aktorce pomaga sam materiał wyjściowy - poemat Słowackiego i książka Dehnela o kobiecie, która w XIX wieku podszyła się pod zakonnicę noszącą męczeńskie rany. Na jej opowieści dała się nabrać i Wielka Emigracja, i wszyscy polscy wieszczowie, i sam papież Grzegorz XVI. Tam, gdzie trzeba, Jun jest zabawna, choć nie idzie w łatwy humor. Nie jest też wobec swojej bohaterki bezlitosna - dzięki Jun nie tylko staramy się Makrynę zrozumieć, ale często trzymamy za nią kciuki. Nie tylko z teatru wiemy przecież, że nie warto kibicować drugiej stronie, czyli elitom, które owinęło