Krakowskie premiery są specjalne. Przychodzi na nie cały świat sztuki, wszyscy sławni, znani. Krakowskie premiery są uroczyste. Bardzo teatralne. Ów teatr zaczyna się już w szatni. Prawie wszyscy tu się znają, wymieniają więc pozdrowienia, uprzejmości, ukłony. Eleganckim paniom, wytworni panowie szarmancko służą ramieniem i z powagą, godnie, para za parą wstępują na schody pierwszego piętra, by udać się na widownię. Rzędy krzeseł zapełniają się. Przez scenę, nie osłoniętą kurtyną, przebiegają maszyniści. Rekwizytorka zabiera jakieś zbędne przedmioty. Monotonnie brzmią dźwięki muzyki przypominającej jakby strojenie instrumentu, jakby wstępne akty uwertury... Do siedzącej obok mnie wytwornej pani, pan mówi: "przedstawienie chyba już się zaczęło?" A kiedy dziewczyna owinięta w wiejskie chusty zaczyna zamaszyście miotłą zmiatać ze sceny nieistniejące śmieci - pan nabiera pewności: tak, już się zaczęło
Tytuł oryginalny
Wyzwolenie w krakowskim teatrze
Źródło:
Materiał nadesłany
Filipinka nr 13