- Czego ja nie grałem! Poza rurą od pieca grałem chyba wszystko - mówi warszawski aktor, LECH ORDON.
Krzysztof Lubczyński: - Proponuję nie rozmawiać o pracy nad rolą itp., ale o dawnych czasach... Zgoda, zwłaszcza że jako jeden z wybitnych mistrzów, a przy tym weteran polskiej sceny ma Pan wiele do opowiadania. Lech Ordon: - Poza tym siedzimy w mojej garderobie, obok fotela, na którym siadał Kazimierz Dejmek, co nastraja do wspomnień. Zacznijmy od Pana debiutu w roli Lokaja w "Panu Jowialskim" Fredry w Łodzi w l946 roku. - To nie był prawdziwy debiut, ale niema etiuda mimiczna, za którą jednak dostałem brawa. Dwie najważniejsze postacie łódzkiego teatru tych czasów to Aleksander Zelwerowicz i Leon Schiller. - Z pierwszym mieszkałem w jednym domu. Mieszkał ze swoją gospodynią. Wieczorami kąpał się i tubalnym głosem wołał "Maryna, umyj mi plecy! Ha, ha, ha!", a po chwili: "Szoruj, szoruj niżej, niżej! Ha, ha, ha". W bufecie ciągle wisiałem na gwoździu, bo groszem nie śmierdziałem i co pewien czas bufetowa mówiła: - Panie Ordon, trzeba będzie