"Bulwar zachodzącego słońca" Andrew Lloyda Webbera w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
To właśnie my tworzymy sny - śpiewają gwiazdy ekranu i rzemieślnicy przemysłu filmowego, bohaterowie musicalu "Bulwar Zachodzącego Słońca". Zgrabny szlagwort ma jednak więcej treści niż można sądzić. Zarówno pierwowzór filmowy (reż. Billy Wilder), jak muzyczno-sceniczna wersja Andrewa Lloyda Webbera są nie tylko opowieścią o potędze Hollywoodu, oferującego ludziom wizję piękniejszego świata. To także egzystencjalna opowieść o pułapce nieliczenia się z upływem czasu i toksycznym karmieniu złudzeniami. I o tym, że każdy sen kończy się przebudzeniem, a przebudzenie często bywa koszmarem, gorszym od nocnej zmory... Takim też tropem poszedł Michał Znaniecki, reżyser "Bulwaru Zachodzącego Słońca" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Fachman od wielkich inscenizacji muzycznych i u nas zadbał o każdy szczegół; w spektaklu nie ma ani jednej pustej minuty. Jest kolorowo, pomysłowo i - jak przystało na klasyczny musical - "na bogato", co jest komple