"Listy z Rosji" wg Astolphe'a de Custine'a w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze TV. Pisze Piotr Zaremba w tygodniku wSieci.
"Listy z Rosji" przejdą do historii polskiej kultury. Można połączyć efektowną formę z mądrą rozprawą o historii Od lat czekaliśmy na powrót Teatru Telewizji - poniedziałkowe wieczory ziały pustką. Inscenizacji było niewiele, najczęściej przenoszono spektakle z teatrów, choć telewizyjne widowisko doczekało się własnego języka. Na dokładkę - przepraszam za uogólnienie, bo wciąż powstaje wiele świetnych przedstawień - inscenizacje teatralne stały się symbolem pustki. Albo natrętnej, mocno lewicowej publicystyki, albo jałowego eksperymentatorstwa. Ta pustka to pewnie jeden z dodatkowych powodów entuzjazmu - "Listy z Rosji" bywają opisywane w internecie jako arcydzieło. Bo oto przychodzi mało znany reżyser Wawrzyniec Kostrzewski i robi spektakl, który ogląda się z zapartym tchem od pierwszej do ostatniej sekwencji. Przy zapaści dramaturgii sięga po ważny tekst. "Listy z Rosji" markiza Astolphea de Custinea - moje pokolenie wychowywało s