Walcząc z ciężką chorobą, Sławomir Mrożek napisał przejmującą autobiografię.
Książka "Baltazar. Autobiografia" trafi w tym tygodniu do księgarń. Jestem przekonany, że przejmą się nią nie tylko ci, którzy zachwycali się sztukami, opowiadaniami i powieściami mieszkającego w Krakowie pisarza. Główne przyczyny są przynajmniej dwie: okoliczności, w jakich Mrożek ją tworzył, i prawdziwość opowieści - pisze Ryszard Kozik w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Gdy utracił język, utracił siebie "Dnia 15 maja 2002 roku przeżyłem udar mózgu, którego wynikiem była afazja. Afazja jest to częściowa lub całkowita utrata zdolności posługiwania się językiem, spowodowana uszkodzeniem niektórych struktur mózgowych" - wyjaśnia krótko we wstępie pisarz. Jak wielka kryje się za tym tragedia, mogą zapewne zrozumieć tylko ci, którzy utracili na przykład władzę w nogach i rękach albo wzrok. I tylko oni są w stanie w pełni zrozumieć desperacką walkę, jaką Mrożek podjął, aby język, słowo odzyskać. Bo nie chodziło tylko o to, że miał kłopoty w porozumiewaniu się z bliskimi, nie umiał posługiwać się komputerem i telefonem ani liczyć, panicznie bał się spotkania z obcymi. Dla niego język był sensem życia, sposobem na nie. Gdy go utracił, utracił siebie. Tę książkę możemy przeczytać dzięki temu, że Mrożek się nie załamał, podjął walkę i ją wygrał (choć nigdy już zapewne nie będzie