"Tragedia Corilanusa" Williama Shakespeare'a w reż. Marty Streker w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.
I jest to już jakieś osiągnięcie. Bo od dobrych kilku lat kaliski teatr nie rozpieszcza nas swoją wiernością wobec literackich pierwowzorów. By nie powiedzieć, że przyprawia im takie rogi, za sprawą których oryginalne teksty nie mieszczą się już w drzwiach gmachu przy pi. Bogusławskiego. Tym razem na szczęście stało się inaczej. I Rzecz jasna, ani dyrekcja Teatru im. W. Bogusławskiego, ani angażowani przez nią reżyserzy sami nie wymyślili tego, że współcześnie do dobrego tonu będzie należało gwałcenie tekstów tych różnych Szekspirów, Ibsenów czy innych Gombrowiczów. Niestety, stało się to ogólnie obowiązującą modą. I nie chodzi tu tylko o to, że Balladynę albo innego Kirkora można przesadzić z konia czy drewnianego zydelka na motocykl. To działo się w teatrze już 40 lat temu. Mimo to ówcześni reżyserzy nadal szanowali autora i starali się uczciwie interpretować jego tekst. Jego, a nie własny. Bo jeżeli ktoś uważa, że potr