Przepraszam, wszystkich niezainteresowanych, ale znów będzie o klasyce. Nie może być inaczej, skoro mamy kwiecień - miesiąc rocznicy śmierci największego klasyka polskiego teatru, najwyżej cenionego przez twórców i publiczność, jedynego, który ma poświęcony wyłącznie jego sztukom międzynarodowy festiwal oraz teatr specjalnie zbudowany na potrzeby ich inscenizacji. Oczywiście wszyscy już wiedzą - tym polskim super klasykiem jest William Shakespeare - pisze Dariusz Kosiński.
Jest to pisarz tak powszechnie szanowany i tak niekontrowersyjny, że nawet Polskie Towarzystwo Badań Teatralnych uznało, że 23 kwietnia to najlepszy dzień na wręczanie corocznych nagród. Inne daty - związane bardziej bezpośrednio z dziejami polskiego teatru - okazywały się problematyczne, bo zawsze znalazł się ktoś, komu potencjalnie mogły się nie podobać. A Shakespeare taki uniwersalny i ponadczasowy, że zapewnia nam spokój, poczucie wartości oraz przynależność do światowej wspólnoty ludzi kultury. Zresztą i tak naszym językiem codziennym jest angielski, więc to właściwie pisarz rodzimy i bliski nam jak żaden inny. Na pewno bliższy niż ten biedny egotyk i opiumista, który przypadkiem również zmarł w kwietniu po niespełna 40 latach życia. On wprawdzie też pisał dramaty i czasem jakiś szaleniec jeszcze je wystawia, ale tego, co pisał, właściwie nie da się zrozumieć, bo język jakiś dziwny, postacie zachowują się histerycznie i gadają