"Dziady" Adama Mickiewicza w reż. Eimuntasa Nekrošiusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku wSieci.
Wobec "Dziadów" Eimuntasa Nekrošiusa większość kategorii, jakich używamy do opisu współczesnego polskiego teatru, jest warta dokładnie zero. W wypowiedzi dla PAP przed premierą Jan Englert podkreślił, że ten spektakl jest inscenizacją absolutnie samoistną. I trafił w sedno. To określenie trzeba by odnosić do niemal każdego wątku, ale równocześnie do całej struktury, na jakiej litewski reżyser powołuje swoje "Dziady". Od dawna wiedzieliśmy, że będzie to spojrzenie osobne, do którego będziemy zmuszeni się odnieść, niejako już na starcie analiz przyjmując od Nekrošiusa jego język, złożony właściwie z samych scenicznych idiomów. W istocie działając na jego prawach, a nie wedle reguł naszej percepcji. Bez takiego podejścia spieranie się z tym twórcą nie ma najmniejszego sensu. Stawianie mu warunków dyktowanych przez wymogi publiki, tradycję wystawiania arcydramatu czy też przez jej łamanie w najważniejszych momentach naszego teatru wi