"Ucho, gardło, nóż" , monodram Krystyny Jandy z Teatru Polonia w Warszawie na XII Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Piszą Michał Lenarciński i dp w Dzienniku Łódzkim.
Zaczęło się to, na co miłośnicy festiwalu czekali od roku: dwumiesięczny maraton prezentacji przedstawień z siedmiu, tym razem nie tylko polskich, teatrów. Na pierwszy ogień poszła Krystyna Janda człowiek-orkiestra: zobaczyliśmy realizacje jej prywatnego Teatru Polonia. A dokładnie sceny, którą artystka nazwała "Fioletowe pończochy". Janda powinna w Łodzi grać co najmniej dwa tygodnie w niewielkiej sali. Może wówczas udałoby się wszystkim jej miłośnikom obejrzeć "Ucho, gardło, nóż" w idealnych warunkach: w bliskim kontakcie, bez . podziału przestrzeni na widownię i scenę. Jest to niestety niemożliwe, więc chwała aktorce za to, że zdecydowała się swój kameralny monodram zagrać na wielkiej scenie do ogromnej publiczności. I to dwa razy. Artystka, czująca się w monodramie jak ryba w wodzie, po brawurowej "Shirley Valentine" sięgnęła po niemal bliźniaczą postać - Tonki Babić, którą na kartach swej prozy stworzyła chorwacka dziennikarka