- Gdy się kończy 50 lat, przychodzi świadomość, że wypada się z gry - rozmowa z aktorką Danutą Stenką w Tygodniku Powszechnym.
Katarzyna Kubisiowska: Spodziewała się Pani tego, że dwie osoby z widowni wejdą na scenę w trakcie "Koncertu życzeń"? Danuta Stenka: Pierwszą osobę zarejestrowałam kątem oka. Drugiej nie zauważyłam, usłyszałam szelest przeglądanych gazetek reklamowych i dopiero po chwili zorientowałam się, że siedzi na krześle. Przez moment nie byłam pewna, czy to aby nie ktoś z ekipy teatralnej wypróbowuje reakcję: dźwiękowców i moją. Dopiero po przedstawieniu powiedziano mi, że to była inicjatywa widzów. A co by było, gdyby w ostatnich minutach przedstawienia ktoś wszedł na scenę i chwycił Panią za rękę? - Podejrzewam, że spektakl zatrzymałby się, dopóki ta osoba nie opuściłaby przestrzeni sceny. Dobrze wiedzieć, bo sama chciałam to zrobić. Powstrzymać Panią przed nieuchronnym, ostatnim krokiem. Ledwo się pohamowałam... - W okresie prób widzowie sygnalizowali, że mieli ogromną ochotę wejść na scenę, czy wręcz zaingerować w sytuację sce