"Poskromienie złośnicy" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Agnieszka Gołębiowska w Gazecie Wyborczej - Kielce.
Zgadzam się z dyrektorem Teatru im. Stefana Żeromskiego Piotrem Szczerskim, że realizowanie w XXI wieku "Poskromienia złośnicy" jest ryzykowne. Ale nie zgadzam się, że ryzyko to wynika z odmienianego przez wszystkie przypadki "gender". Reżyser Katarzyna Deszcz zaczęła swój spektakl od ostrzeżenia - zabrzmiało "Sex and violence" punkrockowego The Exploited. I rzeczywiście dostajemy seks i przemoc. A oprócz tego dużo "money". Bo szlachetny ojciec chce sprzedać grzeczną córkę Biankę jak najdrożej i nieprzypadkowo targuje się z zalotnikami-celebrytami, chwilę po tym, jak zajmował się rąbaniem mięsa. Dwie kamienice czy trzy galeony? Kto da więcej? Córunia tatusia wdzięczy się do kawalerów na rurze. "Kobieta musi być sexy" - zabrzmiało przecież na wstępie. Jak w życiu. Brakuje tylko różowej parasolki. A złośnicę Kasię tatuś dla odmiany chce oddać za wszelką cenę. Nawet temu, który groszem nie śmierdzi. Niech ją weźmie. Niech ją bije