Jesień pogodna i ciepła, która znów wróciła do Warszawy, to jeszcze jeden atut do wygrania dla tych, którzy tak bardzo muszą się spieszyć, aby Dworzec Centralny mógł być oddany do użytku przed Zjazdem Partii. Rankiem, gdy opadną mgły, podnosi się zaraz tuman kurzu nad Śródmieściem, pył biały przesłania kontury nowej hali, mosty wiszące nad ulicami, obwodnice. Nad olbrzymim placem budowy królują jeszcze dźwigi, spychacze przepychają tony ziemi na dole, ale wyłania się już nowy kształt tej części miasta, już ruch samochodowy nie jest tak skomplikowany i trudny, bo co raz to oddaje się do użytku jakiś nowy fragment arterii. Jeździmy, patrzymy, w wieczornym dzienniku telewizyjnym słuchamy zapewnień, że budowniczowie zdążą i musimy ich podziwiać, bo tempo narzucili sobie olbrzymie, jeszcze tyle, tyle roboty, a czasu tak mało. I wszystko odbywa się w ciągłym ruchu miejskim, którego utrzymanie nastręcza przecież niemałe tr
Tytuł oryginalny
Wyścig z czasem i Pepsie
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 45