Dziwnie zaczyna się sezon w Warszawie. Najlepsze teatry czają się po kątach, coś w ciszy szykują, przygotowują. Żadnemu dyrektorowi nie wpadło do głowy, że właśnie na początku warto wyskoczyć z jakąś ważną premierą, że tak powinno się startować. A jeżeli już ktoś z czymś się pokazuje, to jak samobójca. Premiery chybione i literacko, i reżysersko, i aktorsko. Nie tylko złe, ale nijakie i nudne. Aż dziw bierze, że tak łatwo można tyle wysiłku i pracy marnować i to tylko dlatego, że komuś brakuje pomysłu, zdrowego sądu, gustu czy po prostu oleju w głowie. Tym, że będzie pusto w kasie, jakoś też nikt się nie martwi. Może wszyscy przestraszyli się Teatru Telewizji, który ma robić 158 premier rocznie zjadając cały repertuar klasyczny i współczesny, nie mówiąc już o aktorach i reżyserach. Na razie nic nowego nie ma. Ani w Teatrze Telewizji, ani na scenach w Warszawie (z wyjątkiem "Pluskwy") W takiej sytuacji wo
Tytuł oryginalny
Na bezrybiu
Źródło:
Materiał nadesłany
Literatura nr 43