- Chce pani rozmawiać o moich rolach? Ciekawsze jest życie, ważniejsza rodzina. Jeśli oni są szczęśliwi, to ja też. Nagrody, sława, popularność? Zawsze byłam umiarkowanie rozpoznawalna. Jeśli już ktoś mnie kojarzył, to z konkretnej roli. A nie dlatego, że pokazywałam się często i w czymkolwiek - mówi IWONA BIELSKA.
Wybitna aktorka teatralna, długo niedoceniana w polskim kinie. Zachwyciła w "Weselu" Wojciecha Smarzowskiego. Bawi w serialu "Przepis na życie". Iwona Bielska z każdej, nawet drugoplanowej roli, robi perełkę. I choć po cichu marzy o kolejnych wyzwaniach, kariera nigdy nie była dla niej na pierwszym miejscu. Ciekawsze jest życie, ważniejsza rodzina. Naprawdę chce pani pisać o mnie? - dopytuje Iwona Bielska, gdy do niej dzwonię. - Nie wiem, co się ostatnio dzieje, dopiero na starość doczekałam się zainteresowania dziennikarzy - w głosie Bielskiej słychać nutę kokieterii. - My z Mikołajem (Mikołaj Grabowski, reżyser, aktor, mąż Iwony Bielskiej - przyp. red.) nie bywamy w modnych miejscach, nie chodzimy na bankiety i nie wywołujemy skandali. Nie zabiegamy o popularność, naszych zdjęć nie ma w rubrykach towarzyskich. Można powiedzieć, że medialnie jesteśmy wycofani. I bardzo nam z tym dobrze. Nadal ma pani ochotę na spotkanie ze mną? - śmieje się.