Jak podsumować pomysł partii rządzącej, by zamiast ustawy o związkach partnerskich zastosować do relacji intymnych przepisy o spółkach cywilnych? - zastanawia się Witold Mrozek w felietonie dla e-teatru.
"Wejdź ze mną w spółkę", powiedziałem do niego, a jego oczy zaszły mgłą. Wydawało się, że świat dookoła przystanął na chwilę. Zniknęli irytujący ludzie przy sąsiednich stolikach, nie drażniły przyprowadzone do knajpy dzieci i psy. Długo, może zbyt długo czekaliśmy na ten moment. I wreszcie nadszedł, jak długo wyczekiwane mistrzostwa, jak gol strzelony Ruskim. Skoro już się odważyłem, dalej szło jak z górki. "Będziemy świadczyć sobie usługi. Różne, zgodnie z kodeksem" - mówiłem w natchnieniu. "Zobowiążemy się dążyć do wspólnego celu gospodarczego przez działanie w sposób oznaczony, w szczególności - przez wniesienie wkładów". "No nie wiem"- zaczął ledwo słyszalnym szeptem. "Tyle już za mną kontraktów. Co ja jeszcze mogę tu wnieść?". Tak daleko zaszliśmy, a teraz się boi? Nie, to niemożliwe. Kokietuje tylko. "Domniemywa się, że wkłady wspólników mają jednakową wartość" - odpowiedziałem całkiem pewnie. Już