Ośmielę się na początku stwierdzić, że teatr jest produktem, a ja jestem klientem, czyli kimś kto konsumuje ów produkt - pisze Kamil Dąbrowa w miesięczniku Exclusiv.
Za nami spór, który miał rozpętać rewolucję w polskim teatrze. Miał porwać naród widzów. Dużych i małych. Chudych i grubych. Tych którzy chodzą do teatru oraz tych, których nawet końmi nie dałoby się tam zaciągnąć. Czy ktoś pamięta jeszcze list ludzi teatru zatytułowany "Teatr nie jest produktem/widz nie jest klientem"? Gdy opadł kurz i nie słychać bitewnego zgiełku, warto spokojnie przyjrzeć się tej sprawie. Najlepszym przedstawieniem (jak mówią złośliwcy) na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych było odczytywanie listu artystów do władzy. Listu przeciwko "degradacji polityki kulturalnej". Jakże zaangażowany był to tekst! Jakże szczerze zaangażowany w obronę własnego środowiska i jego zdobyczy. Młodzi podnieśli uzbrojoną rękę na starych. Stara to i dobrze znana figura. Jak pamiętamy z historii, starzy potrafią tę rękę odciąć. Przyjrzyjmy się zatem istocie sporu. Ośmielę się na początku stwierdzić, że teatr jest produktem,