W monodramie Nowaka aktor to opowiadacz, czarodziej, który wprowadza nas w historię, budując nie tyle poszczególne sytuacje, co całe światy - o spektaklu "Teatralność" w reż. Stanisława Miedziewskiego prezentowanym na 45. Międzynarodowych Wrocławskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora pisze Joanna Kowalska z Nowej Siły Krytycznej.
"Teatralność" zaczyna się przekornie. Na początku mamy możliwość wysłuchania pasażu zgrabnie skomponowanych monologów, w których aktor wciela się w kilka postaci po sobie. Ruch sceniczny ograniczony jest do minimum. Mateusz Nowak siedzi nieruchomo i tylko za pomocą słów, interesującego sposobu recytacji, skutecznie koncentruje całą naszą uwagę. Nagle wyjmuje stoper i oznajmia: 11 minut 50 sekund. Uświadamia czas trwania dotychczasowego wystąpienia. Aktor burzy tym iluzję teatralną. Sprowadza brutalnie widza na ziemię, pokazując mu, że siedzi teraz na widowni. Jest to gest świadomości podwójnej ontologii teatru jako zjawiska. Z jednej strony teatr to tylko iluzja, gdzie fabuła ma własny czas, a przestrzeń - własne prawa. Jednak jest osadzony w konkretnej realności: aktora, widzów i rzeczywistego czasu trwania spektaklu. Nowak w momencie demaskacji "teatralności" przedstawienia zwraca się wprost do widowni, tym samym niwelując kolejny dogmat teatru