"Frankenstein" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Mariusz Urbanek w portalu wroclove2012.com.
Po dziesiątkach filmowych i teatralnych wersji opowieści Mary Shelley o uczonym, który chciał zostać bogiem, trudno zaskoczyć widza czymś nowym i odkrywczym. I nie zamierzam przekonywać, że historia doktora Frankensteina w interpretacji Wojciecha Kościelniaka i aktorów wrocławskiego Teatru Muzycznego "Capitol" zaskakuje, bo nie zaskakuje. Kościelniak nie ukrywał, że nie planuje rewolucji. Postawił na żonglerkę konwencjami z różnych epok i kultur i udało to mu się znakomicie. Na scenie pojawiają się więc postaci blisko spokrewnione z rodziną Adamsów, umieszczone w scenerii filmowego horroru z lat trzydziestych XX wieku, zachowujące się jak bohaterowie "Gnijącej panny młodej" Tima Burtona. Doskonale dobrane kostiumy, upiorna w najlepszym tego słowa znaczeniu charakteryzacja, znakomita choreografia i ascetyczna scenografia, oparta na ekspresyjnych obrazach wideo, złożyły się na przedstawienie bardzo udane. Spektakl, który przede wszystkim bawi,