"Czarnoksiężnik z krainy Oz" w reż. Jarosława Kiliana w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.
"Czarnoksiężnik z krainy Oz" nieoczekiwanym zwieńczeniem krakowskiego sezonu Tak się jakoś porobiło, że najbardziej efektownym inscenizacyjnie, najdowcipniejszym, najmądrzejszym, a pewnie i najdroższym krakowskim spektaklem minionego sezonu okazał się "Czarnoksiężnik z krainy Oz" Jarosława Kiliana w Teatrze imienia Juliusza Słowackiego. Wyciągam z tego faktu przynajmniej dwa wnioski ogólniejszej natury. Pierwszy - że Kilianowi służy reżyserska wolność, odciążony od dyrektorskich obowiązków ledwie może nadążyć za wyobraźnią i pomysłami. Drugi - że nic tak nie cementuje zespołu jak bezdyskusyjny komercyjny i artystyczny sukces flagowej inscenizacji, a aktorzy ze Słowackiego ostatnio bardzo tego potrzebowali. Byłby jeszcze trzeci wniosek, już mniej krzepiący - skoro w konkurencji sezonowej wygrywa spektakl familijny, nie najlepiej to świadczy o aktualnej kondycji i ambicjach krakowskich scen. A że jest to konstatacja przykra i bolesna, umówmy