Aktorka Irena Kwiatkowska, ulubienica widzów, która zmarła niedawno w wieku 98 lat, była także związana z Katowicami - pisze Grażyna Kuźniak w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Do tego stopnia, że sam ówczesny wicewojewoda Tadeusz Saloni, na wieść o tym, że młoda wtedy artystka chce opuścić miasto, napisał do niej: "Nie potrafiłbym wyrazić, jak ta bardzo przykra wiadomość nas zasmuciła. (Liczba mnoga oznacza grono moich bliskich i wielbicieli Pani dużego i pięknego talentu). Zdecydowałem się zatem napisać do Pani ten list i wyrazić w nim gorącą naszą prośbę: Niech Pani zostanie! Bardzo, bardzo prosimy! Pani nie odejdzie, prawda?". Był maj 1939 roku. Aktorka po dwóch sezonach w Teatrze im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, zdecydowała się jednak wyjechać do stolicy. Tu przetrwała wojnę, brała udział w powstaniu warszawskim jako łączniczka. Już w Katowicach czuła zbliżający się dramat. Roman Dziewoński, autor książki "Irena Kwiatkowska i znani sprawcy" cytuje jej wspomnienia z tamtych czasów: "Śląsk. Jeździliśmy do Bytomia, Zabrza, Gliwic... Pamiętam bardzo dobrze tamtą wspaniałą, polską publicznoś�