Inscenizacje "Makbeta" w reż. Piotra Kruszczyńskiego w Teatrze Polskim w Warszawie, w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu i w reż. Andrzeja Wajdy w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Takiego wysypu sztuki Szekspira jeszcze w Polsce nie widziano. Coś wisi w powietrzu. Na kilku scenach polskich w Krakowie, Opolu, Warszawie już teraz, a na kilku lada chwila na afiszu "Makbet" Szekspira. Takiego wysypu tej tragedii jeszcze w Polsce nie widziano. Owszem, Szekspir już dawno temu został adoptowany przez polski teatr, stał się nieoficjalnym wieszczem narodowym, często gęsto używanym, aby mówić o sprawach boleśnie dla nas aktualnych. Odkrył to Wyspiański, pisząc, że "w Polsce zagadką Hamleta jest to: co jest w Polsce - do myślenia". W swoim wieloksiągu, poświęconym dramaturgii Szekspira na polskich scenach, Andrzej Żurowski dowodnie wykazał, że Szekspir wielkim polskim dramaturgiem był i jest. Ale "Makbet"? Tej sztuki nie grywa się za często, w ostatnim dwudziestoleciu XX w. na polskich scenach zawodowych zaledwie 12 razy, raz na półtora roku. A teraz, w jednym sezonie, aż tyle wystawień, i to pod ręką reżyserów paru pokoleń i szkół: A