Kiedyś napisałem krytyczną recenzję o spektaklu, który był zły, bo jak. wiadomo, bywają złe spektakle. Później, po paru tygodniach spotkałem człowieka, który okazał się reżyserem owego przedstawienia. A, to pan - powiedział do mnie, i powiedział to tak, że nie wiedziałem, czy zauważył coś osobliwego w mojej postaci, bo patrzył w taki sposób, jakbym był winien, że na dworze silny mróz, a on stoi przede mną bez butów, czy też dostrzegł samą pospolitość i zawiódł się. Chciałem już pana dawno poznać - mówił jednak dalej i przyglądał się mojej twarzy, która w tym czasie nie miała najszczęśliwego wyrazu. Napisał to pan niedydaktycznie - kontynuował - i niczego się nie mogę od pana nauczyć. Może razem odczytamy - dodał. Odpowiedziałem, że pewnie się niczego ode mnie nie nauczy, bo nie po to piszę, by uczyć reżyserów. I pomyślałem, ale nie ujawniłem tego, że nauki, jak robić dobry teatr, reżyser winien wynieść z innej szk
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości, nr 4