- Przez miesiąc, dwa, nie dzwoni nikt i moje myśli biegną już w innym kierunku: "Za co, Kinga, zapłacisz czynsz, no, za co?". To jest proza życia aktorskiego w Polsce. Nie tak jak na świecie, że jedna rola pozwala na trzy lata dostatniego życia - mówi KINGA PREIS, wrocławska aktorka.
Jacek Antczak: Niedawno w Teatrze Telewizji oglądaliśmy Panią jako "Stygmatyczkę", czyli siostrę Wandę Boniszewską, z kolei w "Czterech nocach z Anną" Skolimowskiego zagrała pani Annę, którą tajemniczy Leon postanawia uśpić, by być blisko niej. Wciela się Pani w tak emocjonalne postacie, że ludzie boją się do Pani podejść. Kinga Preis: Wiem, wiem, myślą, że spotkają się z jedną wielką traumą. Bez obaw, jestem normalną dziewczyną. Ale tak świetna aktorka... ...wstaje o 6.40, biegnie z synem do szkoły, potem wychodzi na spacer z psem, pędzi na próbę do teatru, wraca, jedzie po dziecko, odrabia lekcje, odwozi Antosia na tenis, wychodzi z psem, leci na próbę, wraca, czyta synowi "Mikołajka". I dopiero wtedy rozładowują się jej duracelki. Rozbawił mnie program o Cybulskim, w którym ludzie mówili: "No, aktorzy. Wstaje taki o szesnastej...". Pomyślałam, że chyba coś ze mną nie tak. Denerwuje Panią ta proza życia? - Bardzo ją lubię. D