- Nie wierzę w wenę. Wierzę w systematyczną, intensywną pracę. Komponowanie jest jak uzależnienie - mówi kompozytor WOJTEK BLECHARZ.
"Słowik" to była twoja ksywa na podwórku? - Nie, tylko w kościelnym chórze. A na podwórku jak za tobą wołali? - Pedał. Dlaczego? - Bo byłem inny. Chodziłem do szkoły muzycznej, inaczej się ubierałem, nie grałem w piłkę, miałem poczochrane włosy i swetry z lumpeksu, a nie dresy. Czyli kiedyś miałeś włosy. - Trudno dzisiaj w to uwierzyć. Wypadły mi, kiedy rzucił mnie mój pierwszy chłopak. Miałeś też kolczyk w nosie? - Mam go cały czas, tylko teraz nie noszę. Poważnemu kompozytorowi nie wypada? - Nic z tych rzeczy. Dawno temu moja nauczycielka gry na oboju nie pozwoliła mi przychodzić z kolczykiem na lekcje, bo miała jakąś traumę z dzieciństwa. Widziała, jak przekłuwano nos krowie. Uznałem, że skoro mój kolczyk z serduszkiem wywołuje u niej takie negatywne emocje - a zależało mi na tych lekcjach - to lepiej go wyjąć. Kolczyk z serduszkiem? - Były walentynki. Lubiłeś prowokować? - Rze