Żmudne próby, nanoszenie poprawek w partyturach, robienie kosztorysów, załatwianie garderoby i buszowanie po śmietniku. Podglądamy przygotowania WOJTKA BLECHARZA do premiery "Transcryptum" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej.
Wchodząc do warszawskiego Teatru Wielkiego przez pierwszą portiernią od ulicy Moliera, można spotkać artystów omawiających próby, zobaczyć, jak w bufecie spóźniony obiad kończą soliści polskiego Baletu Narodowego, a z głośnika usłyszeć komunikat inspicjentki o rozpoczynającej się na głównej scenie próbie opery Pawia Szymańskiego "Qudsja Zaher". Kiedy pytam, gdzie można znaleźć Wojtka Blecharza, bezradna portierka rozkłada ręce: "Może być wszędzie. Proszę szukać gdzieś na piątym piętrze, może tam?". Teatr Wielki to miasto w mieście. Kilometry korytarzy, które nie wiadomo dokąd prowadzą, liczne zakamarki, drzwi i garderoby. Łatwo się tutaj zgubić. Z sal prób dobiegają różne dźwięki, tworząc przyjemny dla ucha hałas. Wojtek schował się na tarasie, skąd rozpościera się widok na lewobrzeżną Warszawę. Korzysta z pierwszych słonecznych dni, których z pewnością brakowało mu po powrocie z Kalifornii, gdzie robi doktorat. Kilkumi