"Mickiewicz. Dziady. Performance" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.
W świetnych bydgoskich "Dziadach" Wodziński pyta o racje wściekłych i wykluczonych. No i mamy "Dziady" posmoleńskie. Pawłowi Wodzińskiemu pierwszemu udało się pokazać, jak jedna opcja polityczna - albo raczej ruch ludowy - zawłaszcza tradycję polskiego romantyzmu. Nie przestraszył się kolejnego mesjanistycznego szantażu, który dokonuje się na naszych oczach. Nie złości go łączenie spraw boskich i narodowych, nie odrzuca wściekłego, mitotwórczego czytania polityki i historii. Nie tak dawno pytał Jan Klata: "Jak obronić obrońców krzyża?". Bydgoskie "Dziady" nie tyle bronią ich racji, ile umiejscawiają je w porządku polskich rewolt i schizm. Zdaniem Wodzińskiego utwór Mickiewicza zawsze był antysystemowy i antysalonowy, prowincjonalny i bluźnierczy. Zabiera więc "Dziady" z uniwersytetów na place, ze scen narodowych w mrok i brud. Grają II i III część, z "Dziadów. Widowiska" ocalało chyba tylko jedno zdanie, IV części nie ma w ogóle. Ob